czwartek, 4 marca 2021

 Minęło tyle czasu..prawie pół roku, a w ciągu ostatnich tygodni dzieje się znów więcej..chyba najgorszy okres to śmierć Babci..uciekłam do Niej we wrześniu kiedy "kolega" z pracy zrobił mi wielkie świństwo a Łukasz nie wstawił się za mną.. Tylko poszedł do Niego, od tego momentu zaczęło się wszystko sypać..Moje zaufanie do Niego, a przede wszystkim to słowo "kocham" które z moich ust nie padło długi czas..patrzylam wtedy na nią i nie wiedziałam, że widzę ją po raz ostatni. Kiedy się żegnałam nie wiedziałam, że kolejny raz przyjdzie mi żegnać się z Nią ostatni raz przed najdłuższą podróżą. Czas śmierci, żałoby był czasem świąt, które spędziłam sama.. Miałam nadzieję, że będzie On...jednak nie było..Sama w czterech ścianach uświadamiałam sobie jak wiele zmieniło się w moich uczuciach, że pomimo tego, że czasami mam przypływ uczuć do Niego to tak naprawdę kiedy zostaje sama nie czuję nic.. Tak było kilka tygodni temu kiedy wracaliśmy z zakupów..całą drogę płakałam i nie odezwałam się słowem..uswiadomiłam sobie fakt, że ja już naprawdę chyba nie kocham, że człowiek z którym spędziłam tyle czasu razem, w jednym łóżku, pod jednym dachem nie zrobi nic kiedy inni będą gnoic, śmiać się.. Powiedzialam to..powiedzialam, że chce odpocząć, że chce się rozstać.. Ale.. Pracujemy razem, On utrzymuje to, że się przyjaźnimy.. Tylko jaka jest przyjaźń bez zaufania..nie mogę powiedzieć najmniejszej sprawy, błahej drobnostki bo zaraz wędruje do człowieka, który zniszczył mnie we wrześniu..dodatkowo dobrze wiedząc dlaczego w poprzednim roku schudłam 12 kg śmie mi powiedzieć że to nie to..wypomnieć 10 razy co dał..Nie wierzyłam w to kiedy któregoś razu zabrał mi pierścionek, który dał mi na przeprosiny..dobrze, że zostawił ten z oświadczyn, których w tym momencie już nie ma..

Niewiele osób wie, ale stałam się osobą współuzależnioną.. To nie jest wymysł, to jest stwierdzone przez terapeutę..tak samo jak ta więź, która wytworzyła się..ja wiem, ze psychicznie ten człowiek niszczy, że wpedza mnie w poczucie winy, tego, że jestem do dupy, że jestem za gruba, mam za mało włosów, nie mogę się ubierać jak chce, mam za małe cycki, za długie paznokcie, tego, że non stop byłam zdradzana nawet jeśli nie była to zdrada fizyczna w co wątpię..pytanie dlaczego tu jestem i w tym jestem..pracujemy razem, a ja jestem osobą, która pomimo wszystko nie wpędzi go w jakiekolwiek problemy..po drugie wiem, że jeśli straci pracę straci również siebie.. Zostało mi 2 lata kredytu i do spłacenia karta kredytowa na którą zaciągnął kredyt w momencie mojej ciąży.. To nie była Nasza ciąża.. To była moja ciąża x3.. To ja ją nosiłam, to ja płakałam, płaciłam za badania a na końcu żegnałam się z dziećmi.. Nikogo przy mnie nie było. Tak jak i nie ma teraz.. Łatwo jest zakładać maskę, ale kiedy przyjdzie się do domu i zdejmie ją nie jest już kolorowo..

Bycie osobą współuzależnioną jest chyba najgorszym co mnie moglo spotkać.. Ale zrobiłam pierwszy krok..odeszlam..teraz próbuje się odciąć od tego.. Urywać kontakt..ja wiem ze duzo pracy nade mną..Nie myślę o kolejnych związkach.. Ja naprawdę chce wyjść na prostą i żyć jak zylam wcześniej..